Namiot, kemping, przyczepa czy pensjonat
- Scelena
- Posty: 142991
- Rejestracja: 07 kwie 2014, 22:53
- Marka samochodu: Scenic II 1,6 16V
- Lokalizacja: Wrocław
- Podziękował;: 190 razy
- Otrzymał podziękowań: 130 razy
- Znak zodiaku:
Re: Namiot, kemping , przyczepa czy pensjonat
Ja osobiście jestem dość wygodna i nie wyobrażam sobie spania na ziemi
Re: Namiot, kemping , przyczepa czy pensjonat
ja uwielbiam taką szkołę przetrwania...
kiedyś wam napiszę jak przeżyłem 3 dni sam bez środków do życia....No może nie jak Bear Grylls <okok>
kiedyś wam napiszę jak przeżyłem 3 dni sam bez środków do życia....No może nie jak Bear Grylls <okok>
Re: Namiot, kemping , przyczepa czy pensjonat
postanowiłem kiedyś pojechać nad wodę nie biorąc ze sobą nic poza :
sznurek
koc
kubek aluminiowy
nóż wielofunkcyjny
i takie tam pierdoły
Usadowiłem się w lesie nad wodą, gdzie zrobiłem z krzaków niby szałas..
dużo spacerowałem i zwiedzałem a co jadłem???
jagody, wiśnie, jabłka, kradzione z sąsiednich sadów i placów...
zrobiłem również prowizoryczną wędkę ale na sznurek i spinacz nic nie złowiłem więc
poszedłem około 4km w pole i ukradłem ziemniaki a potem je upiekłem w ogniu (ważne żeby coś ciepłego zjeźdź) wody nie piłem z jeziora bo nie było by to zdrowe. piłem sok z jagód i wiśni ( do apaszki nazbierałem owoców i je wycisnąłem)
ziemniaki obrałem i ugotowałem dodając kilka grzybów które znalazłem podczas spaceru...
Najgorsze były noce ale wieczorami paląc ognisko nazbierałem kilka kamieni i ułożone obok ogniska nagrzewały się i trzymały ciepło przez pół nocy..potem niestety było mi zimno....
Spałem na mchu opierając głowę o drzewo przykrywając się bluzą...
Ważne było aby do uszu napchać liści (robactwo, skorki itp...)
Przetrwałem tak 3 dni i gdy wróciłem jedynego czego mi brakowało to kawa....
Mile wspominam ten wyczyn i ciesze się z tej przygody
sznurek
koc
kubek aluminiowy
nóż wielofunkcyjny
i takie tam pierdoły
Usadowiłem się w lesie nad wodą, gdzie zrobiłem z krzaków niby szałas..
dużo spacerowałem i zwiedzałem a co jadłem???
jagody, wiśnie, jabłka, kradzione z sąsiednich sadów i placów...
zrobiłem również prowizoryczną wędkę ale na sznurek i spinacz nic nie złowiłem więc
poszedłem około 4km w pole i ukradłem ziemniaki a potem je upiekłem w ogniu (ważne żeby coś ciepłego zjeźdź) wody nie piłem z jeziora bo nie było by to zdrowe. piłem sok z jagód i wiśni ( do apaszki nazbierałem owoców i je wycisnąłem)
ziemniaki obrałem i ugotowałem dodając kilka grzybów które znalazłem podczas spaceru...
Najgorsze były noce ale wieczorami paląc ognisko nazbierałem kilka kamieni i ułożone obok ogniska nagrzewały się i trzymały ciepło przez pół nocy..potem niestety było mi zimno....
Spałem na mchu opierając głowę o drzewo przykrywając się bluzą...
Ważne było aby do uszu napchać liści (robactwo, skorki itp...)
Przetrwałem tak 3 dni i gdy wróciłem jedynego czego mi brakowało to kawa....
Mile wspominam ten wyczyn i ciesze się z tej przygody
- Scelena
- Posty: 142991
- Rejestracja: 07 kwie 2014, 22:53
- Marka samochodu: Scenic II 1,6 16V
- Lokalizacja: Wrocław
- Podziękował;: 190 razy
- Otrzymał podziękowań: 130 razy
- Znak zodiaku:
Re: Namiot, kemping , przyczepa czy pensjonat
Hahahahahha aż się popłakałam ze śmiechu <hura> Przypomniało mi się jak z koleżankami zamiast jechać do babci pojechałyśmy pod namiot nad jezioro i też kradłyśmy ogórki i pomidory z działek.
Wymiękłam z tymi liśćmi w uszach <okok>
Wymiękłam z tymi liśćmi w uszach <okok>